sobota, 4 sierpnia 2012

03.08 - Belgrad

Po nocy spędzonej w tak przyjemnym hostelu z miłymi właścicielami ciężko było nam się zebrać w dalszą drogę. Mimo wszystko spakowaliśmy się i ruszyliśmy. Cała trasa przeznaczona na dziś była praktycznie autostradą bądź drogą szybkiego ruchu, bez bardziej ambitnych skrzyżowań i zjazdów. Po paru godzinach na motorach dojechaliśmy na znajomy camping, na którym gościliśmy także jadąc w drugą stronę.
Tym razem rozłożyliśmy się jednak znacznie wcześniej niż ostatnio, więc zdecydowaliśmy, że trzeba co nieco zwiedzić. Przejechaliśmy do centrum. Nie było to łatwe ze względu na ciągłe zakazy, nakazy, drogi jednokierunkowe i strefy zamknięte, które przeszkadzały nam przejechać zaplanowaną na mapie trasą jak tylko mogły. Troszkę pokluczyliśmy i w końcu zaparkowaliśmy na chodniku, licząc na to, że nikt się nie przyczepi.
Na początek przeszliśmy się ulicą Knez Mihailova, która jest jednym z głównych deptaków Belgradu. Stamtąd weszliśmy w park z fortecą Kalemegdan. Wrażenie robi nawet nie tyle jej rozmiar, co ogólnodostępność. Tu i ówdzie na murach obronnych siedziały grupki ludzi korzystające z piątkowego wieczoru z widokiem na Dunaj. Szkoda, że w Gliwicach czegoś takiego nie ma. Ostatnim punktem wieczoru (nie licząc supermarketu) była Skadarlija, zabytkowa uliczka z mnóstwem knajpek, lokalnymi zespołami grającymi do posiłku oraz z przemykającymi gdzieniegdzie ludźmi przebranymi w stroje ludowe i inne, przypominające XVIII wiek.
Powrót na camping, poza drogami Belgradu, utrudniła nam świrująca elektryka w motorze Szabla. Trzeba było po raz kolejny rozkręcić motor i grzebać… Nie jest łatwo, ale jakoś chyba damy radę. W końcu trzeba przejechać te ostatnie kilometry.



KEJM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz