Po przejechaniu tak wielu kilometrów przyszedł w końcu czas
na odpoczynek. Wybraliśmy niewielką plażę w zatoce w okolicy Pargi. Ciepła,
przejrzysta woda, drobne kamyczki na plaży, słońce, niezbyt wielki tłum,
tradycyjne potrawy i wino w plastikowych butelkach złożyły się na czas spędzony
na greckim wybrzeżu.
W niedzielę wybraliśmy się do centrum Pargi, żeby zjeść,
pozwiedzać i zahaczyć o jakiś tutejszy kościółek. Parga okazuje się być przede
wszystkim miastem turystycznym. Co krok sklepiki z pamiątkami, knajpki z
lokalnymi potrawami, a pośród tego, w ciasnych uliczkach, tłumy (2 tysiące
mieszkańców, pół miliona turystów). Ponieważ nie rozgryźliśmy systemu
sprawowania nabożeństw w tutejszej kaplicy, ruszyliśmy na wzgórze wznoszące się
ponad Pargą, na którym można było zwiedzić ruiny zamku. Stamtąd doskonale było
widać całe miasteczko, zatokę z wysepkami i statki, włącznie z tym, który na
maxa ustawione miał „By the rivers of Babilon”. Troszkę to popsuło klimat
całości.
Powróciliśmy na camping by cały poniedziałek spędzić na
słodkim nieróbstwie i prażeniu się na słońcu (nie licząc jednego wypadu na
kebaba i na sąsiednią plażę).
Postanowiliśmy, że wtorek musi być nieco bardziej ambitny.
Na pierwszy ogień poszła świątynia ku czci Hadesa i Persefony – Necromanteion.
Weszliśmy w ruiny kierując się do zejścia do podziemi. Stromymi schodami
zapuściliśmy się do wnętrza ziemi, gdzie w antycznych czasach ludzie spotykali
się ze zmarłymi. Stanęliśmy w długiej kolejce, żeby wręczyć Haronowi obola, ale
tłum był zbyt wielki i musieliśmy zawrócić. Obejrzeliśmy resztę korytarzy i
pomieszczeń, które nie do końca wiadomo do czego służyły i skierowaliśmy się w
stronę rzeki Acheron – mitycznego Styksu. Za jedyne 8 euro od osoby miły pan
wziął nas na spływ rzeką połączony w oglądaniem „niebieskich jaskiń” na morzu.
Godzinę z kawałkiem napawaliśmy się widokami, żółwiami, chłodną bryzą i wodą
prosto z rzeki, w której Achilles został zanurzony jako niemowlę. Jesteśmy
teraz nieśmiertelni.
Tak pokrzepieni zjedliśmy kolejnego tradycyjnego kebaba i
wróciliśmy na plażę. Panowie zachęceni świeżo nabytą niezniszczalnością
postanowili zwiedzić zatokę i okoliczne plaże drogą wodną. Ponad godzinę
walczyli z morzem, w końcu wrócili dumni ze swych osiągnięć.
Czas wypoczynkowego ograniczenia jazdy na motorze uznajemy
za udany.
KEJM
Cześć! W przyszłym tygodniu wybieram się do Pargi i jestem bardzo ciekawa w jaki sposób dostaliście się do zamku? Jest to odległość możliwa do pokonania pieszo? To samo dotyczy rzeki Acheron, istnieje jakaś komunikacja miejska prowadząca do wsi Gliki?
OdpowiedzUsuńNa zamek bez problemu dotarliśmy piechotą, natomiast na Acheron jechaliśmy motorami, więc nie jestem w stanie powiedzieć, czy jeżdżą tam jakieś autobusy. Powodzenia i udanego wypoczynku :)
Usuń