środa, 25 lipca 2012

24.07.2012 - Delfy i Ateny

Dzień rozpoczęliśmy od kąpieli. Jedni w morzu, drudzy zwyczajnie - pod prysznicem. Niestety na tych szerokościach geograficznych poranki w namiotach są dość gwałtowne i traumatyczne. Budzisz się mokry od potu z obawą w sercu, że impreza poprzedniego wieczora zakończyła się w saunie.  
Po krótkiej przejażdżce autostradą ponownie wjechaliśmy w górzyste tereny, a razem z nimi pojawiły się kolejne zakręty o 180°. Miejscami było ciężko, miejscami robiło się miękko, ale koniec końców dojechaliśmy do pierwszego przystanku na trasie. Po długich przygotowaniach, przebieraniach i zabezpieczaniach rzeczy, poszliśmy zwiedzać. Kupiliśmy bilecik na „wystawę drogich kamieni”. Muzeum archeologiczne w Delfach ceni się, oj ceni, mimo że nie jest jakoś szczególnie obfite w eksponaty. W straszliwym upale, z prędkością autostradową, zwiedziliśmy i muzeum, i stanowisko archeologiczne. Ruszyliśmy dalej.
Ciekawostką drogową Grecji może stać się obecność mikrokapliczek. Są wszędzie. Nie wiemy, po co, ale można je kupić w przydrożnych sklepach tak jak w Polsce kupuje się krasnale ogrodowe. Udało nam się nawet zrobić kilka zdjęć.
Na kolejnym postoju zaczęły wychodzić pierwsze motocyklowe problemy. Najpierw w motorze Szabla strzeliła opaska mocująca tłumika, a potem wróciły problemy z elektryką, przez co ostatnie 50 kilometrów trzeba było na nim przejechać bez przednich kierunkowskazów i na świetle pozycyjnym. Do tego w Jasiowym motorze pojawiła się dziura w miejscu łączenia rur wydechowych. Okazało się to nie być wielką sensacją jak na warunki panujące w Atenach. Jadąc w pełnych ciuchach wyglądamy jak odmieńcy. Wszyscy pociskają tu na motorach i skuterkach, 95% osób bez kasków, niektórzy całkiem bez świateł, wyprzedzają z lewej, prawej, wymuszają, samobójcy na kółkach. Trzeba stąd wiać!
Bo Ateny swoją „świeżość” utraciły chyba wraz z zakończeniem epoki antyku. Masakra. Centrum miasta, a brud i smród, tylko się zastanawia człowiek czy w dzień jest tak samo. Wisienką na tym ateńskim torcie może być sytuacja, jaką zastaliśmy po przyjeździe pod hotel. Wjeżdżamy na ulicę, a tam policja w ilości mnóstwo. Z autobusem. W czasie kiedy ściągaliśmy z siebie ciuchy, zagonili całe stado ludzi, ustawili pod ścianą, po czym zapakowali nimi autobus do pełna. Ponoć nielegalni imigranci. Aż strach się bać wychodzić po zmroku.
Jako kolekcjonerzy mocnych wrażeń nie usiedzieliśmy długo w oazie wynajętego pokoju (szczególnie panowie bardzo nalegali na wyjście, a po 15 minutach zalegli w łóżkach – efekt zaFIXowania*). Mimo późnej pory - minęła już północ - na ulicach było dalej ponad 30 stopni. Chwilę spacerowaliśmy, bezskutecznie szukając czynnego pubu, uskakując przed piratami drogowymi i przebiegającymi tu i ówdzie karaluchami, wstrzymując oddech przy kubłach śmieci. Miasto wydawało się być pogrążone w toksycznym śnie. Przyśpieszając kroku w ciemnych zaułkach, wróciliśmy do klimatyzowanego hotelu. Uff.

*FIX – właściwie FIX Hellas – piwo  typu lager o orzeźwiającym smaku; jak głosi etykieta zdobyło ono 36 złotych medali i nagród; przyjemnie chłodzi turystów,  jednocześnie ocieplając wizerunek Aten.




KEJM

PS. Zmieniliśmy ustawienia, już nie trzeba być zalogowanym użytkownikiem, żeby komentować posty :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz