piątek, 27 lipca 2012

27.07.2012 - Olimpia i Patra

O poranku przywitał nas kalmarowy kac. Ewelina i Szabl zerowali organizm, opalając się na plaży o 8:30 rano i popijając frappe. Potem przyszedł czas na śniadanie przy stoliczku, który mieliśmy w cenie noclegu. Wypasiony camping opuszczaliśmy z żalem, gdy słońce było już wysoko. Ruszyliśmy w drogę. Już na początku dzisiejszego podróżnego dnia w motorze Jasia stuknęło 60 tysięcy kilometrów. Staruszka.
Nie mieliśmy wiele do przejechania w dniu dzisiejszym, ale nieustanne zakręty bardzo męczyły. Nawet stado kóz na drodze zbytnio nas nie rozbudziło. Już po niecałych 100 kilometrach zatrzymaliśmy się w tawernie na mały popas. Kebab i kiełbaski, które zamówiliśmy, nie różniły się w sumie wizualnie niczym. Śmiesznie. Polacy na obiedzie zapewne bulwersują Greków: nie chcą sałatki greckiej, znikają cały bochenek chleba przed podaniem dania głównego, a cytryną do kebaba zakwaszają wodę.  Ależ oni dziwni!
Przeżuwając obiad, podziwialiśmy mistrza pakowania, przy którym objętość naszych kufrów i pakunków to amatorszczyzna. Zapakować cały kram na jedną osobówkę to sztuka.
Ruszyliśmy dalej, a droga zaskoczyła nas ponownie. Myśleliśmy, że bardziej pokręconej trasy już nie będzie, a tu nagle zwrot za zwrotem, droga na szerokość jednego auta, wąsko, stromo i mnóstwo zakrętów. Dopełnieniem tego wszystkiego było miasteczko, które wyłoniło się nagle zza drzew. Zbudowane niemalże na pionowej skale, dachy jednych były przydrożnymi parkingami, partery drugich zaczynały się w miejscu trzeciego piętra innych. I do tego ta kręta wąska dróżka. Bardzo klimatyczne, a jednocześnie bardzo stresujące.
Podróżniczym celem na dziś była Olimpia. Bilety drogie, a my nie byliśmy pewni, czy warto płacić. Jasiu próbował nawet wymienić  nie do końca wykorzystane bilety z Akropolu. Niestety kasjer nie wykazał się dobrą wolą. Bilety ze stolicy nie są honorowane w Olimpii :P Ilość kamieni w stosunku do ceny tym razem pozytywnie nas zaskoczyła - można rzec, że zamiast drogich kamieni oglądaliśmy kamienie luz na kilogramy ;)
Spośród wszystkich atrakcji turystycznych Grecji prym niezmiennie wiedzie wieczorny prysznic. Problemem było dziś jedynie to, że nie mogliśmy jakoś znaleźć campingu. Krążyliśmy po mieście, pytaliśmy, ale był tak dobrze ukryty, że nie zdążyliśmy niestety już dziś na plażę przed zachodem słońca.
Jutro do przejechania jeszcze tylko kawałek i krótka przerwa na leżenie na plaży. Tego w końcu też nie może zabraknąć na wyjeździe do Grecji.



KEJM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz